Przystanęłam
już mokra jak kura. Otworzyłam drzwi auta, wsiadłam i zatrzasnęłam je.
-
Ruszaj!
Joseph
jak już miał to w nawyku zaśmiał się, zdjął nogę z hamulca i ruszył z piskiem
opon.
Joseph włączył jakąś rockową
stację radiową. Siedziałam cała spięta. Kierowca podśpiewywał Metallice – mój
ulubiony zespół. Powoli zaczęłam się rozluźniać. Palcami wystukiwałam rytm Whiskey In The Jar. Joseph uśmiechnął
się z satysfakcją. Musiałam przyznać, że świetnie śpiewa… i bosko się uśmiecha.
Do Green Street została przecznica.
Gawędziliśmy w najlepsze, gdy
auto stanęło. Tak zatraciłam się w rozmowie, że nie zauważyłam, iż jesteśmy już
na moim podjeździe.
- Wejdziesz? - spytałam.
- Nie, nie mogę. Gdy ty dumnie
maszerowałaś przed siebie zadzwonili z baru, mają jakiś problem.
Zrobiłam zdziwioną minę.
- Baru?
- No tak, przenosimy się. Teraz
nasza rodzinna restauracja będzie darem na uboczu.
Uśmiechnęłam się.
- Dodasz stoły bilardowe,
barmanów, scenę, wszystkie gatunki alkoholu… tak?
- Coś w tym stylu. – Teraz kąciki
jego ust się uniosły.
Chwyciłam klamkę, ale Joseph
jeszcze mnie zatrzymał.
- Przyjadę po ciebie rano jak
będę w drodze do szkoły.
- Dzięki.
Musnęłam jego policzek ustami na
pożegnanie i
wyszłam z Jaguara. Wspięłam się po schodach na werandę. Grzebiąc w torbie w poszukiwaniu klucza, usłyszałam
wewnątrz domu jakieś głosy. Jeden niski - męski , drugi wysoki – dziewczęcy.
Otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka.
Na kanapie w salonie leżała
rozciągnięta Roxi, a koło niej klęczał Connor. Szeptał jej jakąś bajkę.
Roxi od zawsze wyglądała jak
aniołek. Ciemne włosy opadały jej na twarz, gdy starała się zasnąć. Miała
niebieskie oczy, policzki niczym dwa cukierki z pełnymi ustami. Stała się
niezwykle wrażliwą istotą od śmierci matki, choć w prawdzie nie pamiętała jej.
Ojciec pracował cały czas i praktycznie nie było go w domu. Zostawiał mi
pieniądze na jedzenie, ubrania, opłacenie opiekunki dla małej. Dawał nam
wszystko oprócz siebie. Wiedziałam że on
cierpi z powodu straty tak jak my i dlatego się izolował, ale dla Roxi… to było straszne. Załamałaby
się gdyby się dowiedziała, że ojciec jej nie chce.
Connor spojrzał na mnie przez
ramie i usiadł koło dziewczynki. Oparłam się o framugę i obserwowałam ich przez
parę minut.
Postanowiłam zaparzyć herbaty.
Poszłam do kuchni i wstawiłam czajnik z wodą. W szafce na górze znalazłam
ciastka z czekoladą. Woda zaczęła się gotować. Zaparzyłam herbaty. Szklanki i
ciastka zaniosłam do salonu.
Roxi ułożyła się wygodnie na
szerokiej piersi Connora. Wyglądali tak słodko. Chłopak otworzył jedno oko i
uśmiechnął się delikatnie.
- Zaparzyłam herbatę –
powiedziałam stawiając tacę na stoliczku.
-Spoko, ale jak widzisz, jestem
tymczasowo unieruchomiony.
Zaśmiałam się. Wzięłam ciastko i
wsadziłam mu do ust.
- Dzięki - wymamrotał
pomiędzy gryźnięciami.
Sama po drodze zjadłam ich już
kilka. Były naprawdę pyszne.
Usiadłam obok Connora po turecku
i upiłam herbatę z kubka.
- Dodałaś miodu? – spytał
chłopak.
- Un momento. – Poderwałam się, wróciłam do kuchni i
otworzyłam słoik z miodem. Łyżeczką nabrałam trochę i, wróciwszy na swoje
miejsce na kanapie, dodałam do herbaty.
Pijąc, cały czas czułam na sobie
gorące spojrzenie Connora. Nagle jego ręka otoczyła mnie, obejmując, przez co
aż zachłysnęłam się gorącym napojem. Chłopak parsknął śmiechem. Odstawiłam
kubek i oparłam się o zagłówek kanapy, przy okazji szturchając osobę obok.
Connor w mgnieniu oka delikatnie
zmienił pozycję tak, że moja głowa obsunęła się na jego ramię. Uśmiechnął się z
satysfakcją.
- Zrobiłeś to umyślnie, co nie? –
spytałam układając się wygodniej.
- Po części tak – po chwili dodał
– skarbie.
Uderzyłam go, a on mimowolnie
zasłonił Roxi. Ukuła mnie zazdrość. Zmarszczyłam brwi.
Chłopak zaczął nucić Ojca Chrzestnego, a ja zaraz potem
zasnęłam w jego ramionach.
***
Ze snu wyrwał mnie dzwonek do
drzwi i szczęk klucza. Otworzyłam nieprzytomnie oczy i rozejrzałam się.
- Jest w domu? – znajomy męski
głos.
- Tak – oświadczyła moja siostra.
Dopiero teraz zauważyłam, że Roxi
nie ma na kanapie.
- Śpi z Connorem – dodała.
Potrząsnęłam Connorem by go
obudzić. Na jego twarzy pojawił się
leniwy uśmieszek. Otworzył jedno oko i przeciągnął się. Przyłożyłam palec do
ust a on natychmiastowo spoważniał. Do salonu wparowała Roxi, a za nią Joseph.
Dziewczynka stanęła w progu,
prezentując nas.
- Ta dam! – powiedziała z
uśmiechem na twarzy.
-Witam – przywitał się Joseph ze
zmieszaną miną.
- Siemasz – zawtórował mu Connor.
Czułam się jak w jakiejś Modzie na Sukces.
Connor wstał, podszedł do Josepha
i wyciągnął rękę na powitanie. Roxi wyskoczyła przed czarnowłosego i zaczęła
trajkotać jak skowronek .
-Lubię Connora. Znasz go? Też
lubisz go tak bardzo jak ja? - Joseph
patrzył na nią politowaniem i groźbą w oczach. Jego spojrzenie tak przeraziło
małą, iż zamilkła momentalnie.
Podeszła do mnie, a ja
machinalnie przytuliłam ją, jednak upomniałam się. Puściłam ją i podeszłam do
obu mężczyzn.
- Connor, zajmij się przez chwilę
Roxi. Zostawcie nas samych.
Chłopak posłusznie i bez gadania,
co mnie zdziwiło, zabrał moją siostrę do kuchni i tam jedli ciastka z miodem.
- Co ty tu robisz?! Przecież ja
cię nawet nie znam!
- Umówiliśmy się przecież...
Miałem po ciebie przyjechać - odparł
zdezorientowany.
Walnęłam się w czoło, co musiało
śmiesznie wyglądać, ponieważ na twarzy Josepha pojawił się delikatny, ledwo
dostrzegalny uśmiech. No cóż, przynajmniej przez moją głupotę.
- Tak… Poczekaj chwilę…. Muszę… -
mówiłam pojedynczymi wyrazami – Grr… 10 minut.
Weszłam do kuchni gdzie Roxi
siedziała na kolanach Connora. Zmarszczyłam brwi, bo ponownie coś mnie ukuło w
sercu.
- Zrobię ci herbatę. Idź się
pakuj – powiedział z uśmiechem. Wyglądał
niezwykle seksownie i słodko, trzymając małego aniołka na kolanach.
Potrząsnęłam głową.
Wbiegłam do swojej sypialni,
wrzuciłam książki do torby, spięłam włosy w kucyk i wciągnęłam czarne rurki
oraz szary top, a przez ramię przerzuciłam swoją nieodłączną dżinsową kurtkę. Już zbiegałam po schodach gdy
zauważyłam że nie założyłam butów.
Wróciłam na górę i spojrzałam na moją skromną kolekcję…. Czyli do wyboru trampki, glany lub trzewiki. Nie mając czasu na sznurowanie glanów, złapałam trampki, założyłam i zbiegłam na dół.
Wróciłam na górę i spojrzałam na moją skromną kolekcję…. Czyli do wyboru trampki, glany lub trzewiki. Nie mając czasu na sznurowanie glanów, złapałam trampki, założyłam i zbiegłam na dół.
Connor stał oparty o blat, a Roxi
wcinała kanapkę. Byłam szczerze zdziwiona ile jej żołądek może pomieścić. Chłopak podał mi kubek z szerokim uśmiechem.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Jak w małżeństwie – mruknął.
Przewróciłam oczami i duszkiem
wypiłam herbatę.
Odstawiłam kubek do zlewu,
ucałowałam Roxi w policzek i już chciałam wyjść, gdy czarnowłosy przyciągnął
mnie do siebie i wpił się w moje usta. Przez krótką chwilę przypomniałam sobie
jak miedzy nami kiedyś było, lecz zaraz również dlaczego go zostawiłam.
Oderwałam się od niego i
wybiegłam z domu, uprzedzając Connora, że opiekunka przyjedzie lada moment.
Joseph otworzył mi drzwi swojego
Jaguara. Udając, że nic nie widział, nie poruszył tematu, za co byłam mu
wdzięczna i ruszyliśmy przed siebie w stronę szkoły.
Witajcie po długiej przewie :D Ten tekst mi się nie podoba, ale teraz mam o wieeeele więcej wolnego czasu i będę się starała dodawać częściej rozdziały i Was tak nie zaniedbywać. A więc Angel Madame podsunęła mi pomysł i to już dawno temu i wszystko zostało już omówione, jednakże! Vamp-miss ( od niedawna także eternity) dziś wymyśliła całkowicie coś innego.... i to też mi się spodobało :d Podsumowując połączę dwa pomysły i zobaczymy co z tego wyjdzie, myślę że dla Was wszystkich będzie to szok :d
Podziękowania i ukłony dla Paraboli :D
MordSith