poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 3

Przystanęłam już mokra jak kura. Otworzyłam drzwi auta, wsiadłam i zatrzasnęłam je.
- Ruszaj!
Joseph jak już miał to w nawyku zaśmiał się, zdjął nogę z hamulca i ruszył z piskiem opon.

Joseph włączył jakąś rockową stację radiową. Siedziałam cała spięta. Kierowca podśpiewywał Metallice – mój ulubiony zespół. Powoli zaczęłam się rozluźniać.  Palcami wystukiwałam rytm Whiskey In The Jar. Joseph uśmiechnął się z satysfakcją. Musiałam przyznać, że świetnie śpiewa… i bosko się uśmiecha. Do Green Street została przecznica.
Gawędziliśmy w najlepsze, gdy auto stanęło. Tak zatraciłam się w rozmowie, że nie zauważyłam, iż jesteśmy już na moim podjeździe.
- Wejdziesz?  - spytałam.
- Nie, nie mogę. Gdy ty dumnie maszerowałaś przed siebie zadzwonili z baru, mają jakiś problem.
Zrobiłam zdziwioną minę.
- Baru?
- No tak, przenosimy się. Teraz nasza rodzinna restauracja będzie darem na uboczu.
Uśmiechnęłam  się.
- Dodasz stoły bilardowe, barmanów, scenę, wszystkie gatunki alkoholu… tak?
- Coś w tym stylu. – Teraz kąciki jego ust się uniosły.
Chwyciłam klamkę, ale Joseph jeszcze mnie zatrzymał.
- Przyjadę po ciebie rano jak będę w drodze do szkoły.
- Dzięki.
Musnęłam jego policzek ustami na pożegnanie i wyszłam z Jaguara. Wspięłam się po schodach na werandę. Grzebiąc  w torbie w poszukiwaniu klucza, usłyszałam wewnątrz domu jakieś głosy. Jeden niski - męski , drugi wysoki – dziewczęcy. Otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka.
Na kanapie w salonie leżała rozciągnięta Roxi, a koło niej klęczał Connor. Szeptał jej jakąś bajkę.
Roxi od zawsze wyglądała jak aniołek. Ciemne włosy opadały jej na twarz, gdy starała się zasnąć. Miała niebieskie oczy, policzki niczym dwa cukierki z pełnymi ustami. Stała się niezwykle wrażliwą istotą od śmierci matki, choć w prawdzie nie pamiętała jej. Ojciec pracował cały czas i praktycznie nie było go w domu. Zostawiał mi pieniądze na jedzenie, ubrania, opłacenie opiekunki dla małej. Dawał nam wszystko oprócz siebie.  Wiedziałam że on cierpi z powodu straty tak jak my i dlatego się izolował,  ale dla Roxi… to było straszne. Załamałaby się gdyby się dowiedziała, że ojciec jej nie chce.
Connor spojrzał na mnie przez ramie i usiadł koło dziewczynki. Oparłam się o framugę i obserwowałam ich przez parę minut.
Postanowiłam zaparzyć herbaty. Poszłam do kuchni i wstawiłam czajnik z wodą. W szafce na górze znalazłam ciastka z czekoladą. Woda zaczęła się gotować. Zaparzyłam herbaty. Szklanki i ciastka zaniosłam do salonu.
Roxi ułożyła się wygodnie na szerokiej piersi Connora. Wyglądali tak słodko. Chłopak otworzył jedno oko i uśmiechnął się delikatnie.
- Zaparzyłam herbatę – powiedziałam stawiając tacę na stoliczku.
-Spoko, ale jak widzisz, jestem tymczasowo unieruchomiony.
Zaśmiałam się. Wzięłam ciastko i wsadziłam mu do ust. 
- Dzięki - wymamrotał pomiędzy  gryźnięciami.
Sama po drodze zjadłam ich już kilka. Były naprawdę pyszne.
Usiadłam obok Connora po turecku i upiłam herbatę z kubka.
- Dodałaś miodu? – spytał chłopak.
- Un momento.  – Poderwałam się, wróciłam do kuchni i otworzyłam słoik z miodem. Łyżeczką nabrałam trochę i, wróciwszy na swoje miejsce na kanapie, dodałam do herbaty.
Pijąc, cały czas czułam na sobie gorące spojrzenie Connora. Nagle jego ręka otoczyła mnie, obejmując, przez co aż zachłysnęłam się gorącym napojem. Chłopak parsknął śmiechem. Odstawiłam kubek i oparłam się o zagłówek kanapy, przy okazji szturchając osobę obok.
Connor w mgnieniu oka delikatnie zmienił pozycję tak, że moja głowa obsunęła się na jego ramię. Uśmiechnął się z satysfakcją.
- Zrobiłeś to umyślnie, co nie? – spytałam układając się wygodniej.
- Po części tak – po chwili dodał – skarbie.
Uderzyłam go, a on mimowolnie zasłonił Roxi. Ukuła mnie zazdrość. Zmarszczyłam brwi.
Chłopak zaczął nucić Ojca Chrzestnego, a ja zaraz potem zasnęłam w jego ramionach.
***
Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi i szczęk klucza. Otworzyłam nieprzytomnie oczy i rozejrzałam się.
- Jest w domu? – znajomy męski głos.
- Tak – oświadczyła moja siostra.
Dopiero teraz zauważyłam, że Roxi nie ma na kanapie.
- Śpi z Connorem – dodała.
Potrząsnęłam Connorem by go obudzić.  Na jego twarzy pojawił się leniwy uśmieszek. Otworzył jedno oko i przeciągnął się. Przyłożyłam palec do ust a on natychmiastowo spoważniał. Do salonu wparowała Roxi,  a za nią Joseph.
Dziewczynka stanęła w progu, prezentując nas.
- Ta dam! – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Witam – przywitał się Joseph ze zmieszaną miną.
- Siemasz – zawtórował mu Connor.
Czułam się jak w jakiejś Modzie na Sukces.
Connor wstał, podszedł do Josepha i wyciągnął rękę na powitanie. Roxi wyskoczyła przed czarnowłosego i zaczęła trajkotać jak skowronek .
-Lubię Connora. Znasz go? Też lubisz go tak bardzo jak ja?  - Joseph patrzył na nią politowaniem i groźbą w oczach. Jego spojrzenie tak przeraziło małą, iż zamilkła momentalnie.
Podeszła do mnie, a ja machinalnie przytuliłam ją, jednak upomniałam się. Puściłam ją i podeszłam do obu mężczyzn.
- Connor, zajmij się przez chwilę Roxi. Zostawcie nas samych.
Chłopak posłusznie i bez gadania, co mnie zdziwiło, zabrał moją siostrę do kuchni i tam jedli ciastka z miodem.
- Co ty tu robisz?! Przecież ja cię nawet nie znam!
- Umówiliśmy się przecież... Miałem po ciebie przyjechać  - odparł zdezorientowany.
Walnęłam się w czoło, co musiało śmiesznie wyglądać, ponieważ na twarzy Josepha pojawił się delikatny, ledwo dostrzegalny uśmiech. No cóż, przynajmniej przez moją głupotę.
- Tak… Poczekaj chwilę…. Muszę… - mówiłam pojedynczymi wyrazami – Grr… 10 minut.
Weszłam do kuchni gdzie Roxi siedziała na kolanach Connora. Zmarszczyłam brwi, bo ponownie coś mnie ukuło w sercu.
- Zrobię ci herbatę. Idź się pakuj – powiedział z uśmiechem.  Wyglądał niezwykle seksownie i słodko, trzymając małego aniołka na kolanach. Potrząsnęłam głową.
Wbiegłam do swojej sypialni, wrzuciłam książki do torby, spięłam włosy w kucyk i wciągnęłam czarne rurki oraz szary top, a przez ramię przerzuciłam swoją nieodłączną dżinsową  kurtkę. Już zbiegałam po schodach gdy zauważyłam że nie założyłam butów.
Wróciłam na górę i spojrzałam na moją skromną kolekcję…. Czyli do wyboru trampki, glany lub trzewiki. Nie mając czasu na sznurowanie glanów, złapałam trampki, założyłam i zbiegłam na dół.
Connor stał oparty o blat, a Roxi wcinała kanapkę. Byłam szczerze zdziwiona ile jej żołądek może pomieścić.  Chłopak podał mi kubek z szerokim uśmiechem. Spojrzałam na niego pytająco.
- Jak w małżeństwie – mruknął.
Przewróciłam oczami i duszkiem wypiłam herbatę.
Odstawiłam kubek do zlewu, ucałowałam Roxi w policzek i już chciałam wyjść, gdy czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Przez krótką chwilę przypomniałam sobie jak miedzy nami kiedyś było, lecz zaraz również dlaczego go zostawiłam.
Oderwałam się od niego i wybiegłam z domu, uprzedzając Connora, że opiekunka przyjedzie lada moment.
Joseph otworzył mi drzwi swojego Jaguara. Udając, że nic nie widział, nie poruszył tematu, za co byłam mu wdzięczna i ruszyliśmy przed siebie w stronę szkoły.




Witajcie po długiej przewie :D Ten tekst mi się nie podoba, ale teraz mam o wieeeele więcej wolnego czasu i będę się starała dodawać częściej rozdziały i Was tak nie zaniedbywać. A więc Angel Madame podsunęła mi pomysł i to już dawno temu i wszystko zostało już omówione, jednakże! Vamp-miss ( od niedawna także eternity) dziś wymyśliła całkowicie coś innego.... i to też mi się spodobało :d Podsumowując połączę dwa pomysły i zobaczymy  co z tego wyjdzie, myślę że dla Was wszystkich będzie to szok :d
 

Podziękowania i ukłony dla Paraboli :D
  
MordSith